Wernisaż
w Klubie już za nami. Deszczowa i chłodna aura, a może po prostu
zwyczajny brak zainteresowania moimi obrazami sprawił, że wernisaż
odbył się w nielicznym, ale za to jakże zacnym i sympatycznym
gronie. Kameralna atmosfera spotkania i przytulna kawiarnia klubowa
były niczym miękki i wygodny fotel, w którym rozsiedliśmy się
swobodnie płynąc na fali arcyprzyjemnego wieczornego relaksu.
Pan Jacek zamyka mnie w prostokąt karty kolejnego opasłego tomu Kroniki Wydarzeń Bielskich...
w efekcie...
Pan Jan o wystawie w "kilku" słowach:
"Julian Przyboś wspomniał o pracopodobieństwie poezji. Płótna Beaty Stoszek przypominają o tym nie tylko w kontekście literatury, ale i malarstwa. Tak pracochłonne dzieła podkreślone lirycznym talentem muszą przynieść efekt poetycki. Mordercza praca autorki znosi także niezłomną wiarę dawnych marszandów w nieznośny podział na profesjonalistów i amatorów. Myślę, że niektóre dzieła powinny się znaleźć na jutrzejszym wernisażu z okazji 70-lecia ZPAP w Bielsku-Białej.
Uważam,
że autorka nawiązuje – chcąc, nie chcąc – do plakatowych
fotografii Andy'ego Warhola z jego centralną kompozycją,
wyrazistością przekształconych dzieł, dwubarwnością. Co łączy
się z poezją? Zamknięcie ruchu w geometrycznych kształtach.
(?)... odwieczny paradoks dynamiki i jej stłumionych granic –
śmierci. Przemożnej chęci ucieczki z ram – kuli, okręgu,
prostokąta, które powstrzymują kosmos naszej ułomności –
szczurzej, ćmiej, starczej.
Życzę
młodej autorce podobnych przemyśleń do później starości- w
nieszczelnym zamknięciu klatki swej lirycznej wyobraźni – ze
szczurkami, ćmami i innymi sympatycznymi pieskami." /Jan Picheta/
Biegnę
z podziękowaniami w stronę:
- organizatorów, czyli Pani Barbary, Joasi i Darka za serdeczne ugoszczenie mnie w klubowych progach już po raz czwarty na wystawie indywidualnej,
- Beaty i Doroty, które niezawodnie towarzyszą mi i każdemu mojemu artystycznemu ekshibicjonizmowi,
- Panu Julianowi za portret,
- Panu Janowi za wnikliwe spojrzenie i bardzo ciekawe słowo na temat mojej twórczości,
- słynnemu Panu Kronikarzowi, który pilnował, aby całe to wydarzenie nie uległo zapomnieniu i wzbogaciło kilka stron 90-go już tomu wydarzeń kulturalnych bielska,
- Przemkowi za to, że wpadł z wizytą, wypadł i ..... WRÓCIŁ, co więcej zechciał zostać, przedstawić się i ... czekamy na odczyty jego twórczości!
- młodej damie, która naznaczyła moje czoło solidnym, czarnym szwem permanentnym, na szczęście tylko na załączonej ulotce ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
leave a comment / skomentuj